Czwarty rajd Policyjnego Liceum Ogólnokształcącego był niewątpliwie fantastycznym
sposobem na powitanie wiosny. Ta najkapryśniejsze pora roku na dobre rozgościła się dopiero w maju.
Z tego powodu, trzy dni majowego weekendu minęły bardzo szybko wszystkim
LOPkom, wyruszającym na pienińskie szlaki. W tym roku to przede wszystkim pogoda
decydowała o trasach górskich wędrówek. Było jak w indyjskim filmie…. czasem słońce,
czasem deszcz.
Pierwszego dnia, jeszcze przed dotarciem do Szlachtowej, niejako dla rozgrzewki,
wdrapaliśmy się na Bereśnik. Dzięki temu mogliśmy podziwiać przyprószone śniegiem,
skąpane w słońcu Tatry i odpoczywać w cieniu bacówki.
W sobotę postanowiliśmy zdobyć Trzy Korony. Pan Piotr, najlepszy z przewodników,
zdradził, że każdy ze szczytów posiada własną nazwę. Dlatego wspinając się w górę Wąwozem
Sobczańskim wypatrywaliśmy Chudej Kaśki, Grubej Baśki i Kudłatej Maryśki. Po dotarciu
na szczyt, z zawieszonego między niebem a ziemią, tarasu widokowego, podziwialiśmy
panoramę Pienin, z których unosiła się mgła po porannym deszczu.
Sobotnie wieczory na rajdzie tradycyjnie upływają nam na wspólnym wieczorze przy ognisku.
Tak było i tym razem. Jeszcze długo po zapadnięciu zmroku słychać było śmiechy i szczere
rozmowy, które wyczarowała nastrojowa sceneria.
W niedzielę deszcz uniemożliwił nam wyjście w góry. Przejście przez wąwóz Homole
trzeba było odłożyć na inną okazję. Zdecydowaliśmy się jednak nie wracać od razu do domu,
ale zwiedzić zamek w Niedzicy. Spacerując po dziedzińcu i komnatach nie zauważyliśmy kiedy
przestało padać. Pieniny pożegnały nas słońcem, po to, by każdy miał ochotę tam wrócić.